Narodowy Fundusz Zdrowia poprzez rządowe ustalenia zaleca ograniczenie do niezbędnego minimum lub czasowe zawieszenie udzielania świadczeń wykonywanych planowo.
Ograniczenia te nie dotyczą:
- planowej diagnostyki i leczenia chorób nowotworowych.
- przyjęty plan leczenia oraz wysokie prawdopodobieństwo pobytu pacjenta po zabiegu w oddziale anestezjologii i intensywnej terapii
Wszystko to by ograniczyć rozprzestrzenianie sie sie COVID-19. Szpitale w tej kwestii są kontrolowane przez Wojewodę i NFZ
Jednak jak przekonują specjaliści, robi to więcej bałaganu i problemów niż sprawia korzyści.
Profesor Piotr Kuna kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Barlickiego w Łodzi opowiada w Radiu ZET
- My umawiamy pacjentów na wizytę, a administracja szpitala dzwoni i ją odwołuje mówiąc, że NFZ zakazał. To się dzieje poza nami. Lekarze i pielęgniarki naprawdę chcą pracować, leczyć ludzi i pomagać. Chcą jak najszybciej wrócić do normalności. Natomiast nie wiemy czemu powstają różne zakazy administracyjne, które nie pozwalają nam tego robić. Stąd frustracja lekarzy i pielęgniarek. Do tego dochodzi bałagan informacyjny.
Długoterminowe spojrzenie na takie działanie daje wiele powodów do niepokoju.
Pojawia się coraz większa liczba nie zdiagnozowanych chorych. Także do głosu dochodzi coraz większa liczba pacjentów z depresją, lękiem i samotnością.
Poza tymi problemy dochodzą jeszcze inne, nie mniej poważne. Szpitale, które nie mają nowych pacjentów będą zmuszone oddać środki finansowe, które zostały im przeznaczone na ten cel. W grę wchodzą setki milionów złotych. Jeśli tak się stanie oznaczać to może finansową zapaść wielu placówek medycznych.