To nie pierwszy raz kiedy rządy na całym świecie muszą podjąć decyzję o tym czy uczniowie powinni wrócić do szkoły w trakcie pandemii. Podczas pandemii grypy w 1918 roku, mimo, że świat był zupełnie innym miejscem, podobnie trwała debata na temat oświaty. Wtedy pandemia zabiła około 5 milionów ludzi na całym świecie, w tym 675 tysięcy Amerykanów. Ówcześnie większość miast zamknęła szkoły tak kilka miast otworzyło: Nowy Jork, Chicago i New Haven.

Urzędnicy służby zdrowia podjęli taką decyzje o otwarciu szkół, ponieważ panowała hipoteza, że dzieci są bezpieczniejsze w szkole. W 1918 roku, w Nowym Jorku zarejestrowano prawie milion dzieci w wieku szkolnym. 75% z nich mieszkało w zatłoczonych kamienicach i często w warunkach o fatalnym standardzie sanitarnym.
W szkołach dla uczniów z biedniejszych dzielnic praktykowano dokładnie, rutynowe badania, jak opisuje kronika Public Health Reports.
Nowy Jork było jednym z najciężej dotkniętych miast przez pandemię grypy, opisuje dr Howard Markel, historyk medycyny i dyrektor Centrum Historii Medycyny na jednym z amerykańskich uniwersytetów.
Lepiej, aby dzieci spędzały czas w dużych, czystych, przewiewnych budynkach szkolnych niż w małych domach. – komentował ówczesny komisarz ds. zdrowia w Nowym Jorku w gazecie New York Times, kiedy pandemia osiągnęła szczyt.
Nauczyciele sprawdzali uczniów pod kątem ewentualnych oznak grypy, a uczniowie, którzy mieli objawy, byli izolowani.
Kiedy dziecko wykazywało oznaki, urzędnik odprowadzał dziecko do domu i oceniał czy ma odpowiednie warunki do izolacji oraz opieki. Jeśli nie to dziecko było kierowane do szpitala.

W Chicago pozostawiono otwarte szkoły dla ponad pół miliona uczniów z tego samego powodu: trzymanie dzieci w szkole z dala od brudnych ulic i zainfekowanych dorosłych.
Jednak absencja wśród uczniów była tak wysoka, że fakt otwartych szkół nie miał znaczenia. Urzędnicy nazwali to zjawisko fluphobią wśród rodziców. Eksperci badając dokumenty stwierdzili, że decyzje miast w czasie ostatniej pandemii grypy były całkowicie uzasadnione.

Władze wolały mieć dzieci pod kontrolą niż zamykać szkoły. Nowy Jork nie postąpił źle, ale też nie wypadło to najlepiej w skali kraju. Badania wykazały, że maista, które wprowadziły kwarantannę i izolację, zamykały szkoły, zakazały organizowań zgromadzeń wypadły o niebo lepiej.
Trzeba wziąć pod uwagę, że łatwiej było trzymać dystans społeczny w mniej zaludnionej części kraju niż w stłoczonej metropolii.
Eksperci w dziedzinie zdrowia publicznego, w tym Markel, szybko zwracają uwagę, że Covid-19 nie jest grypą, która w 1918 roku była powszechnie znaną chorobą. Wiele jeszcze pozostaje do odkrycia na temat nowego koronaawirusa i choroby, którą wywołuje – Covid-19.
Markel sugeruje, że lepiej zamknąć szkoły, powiedział, że lepiej dmuchać na zimne niż żałować. Dzisiaj ludzie już nie żyją jak sto lat temu.
Jeden komentarz
Dodaj odpowiedźJeden ping
Pingback:Prawie 9000 nowych zachorowań wśród dzieci, które poszły do szkoły!