Fot: pixabay
Ekonomiści mówią wprost: budżet ponosi największe koszty walki z pandemią. A to oznacza, że prędzej czy później niezbędne będzie wprowadzenie oszczędności.
Perspektywy dla budżetu państwa nie wyglądają zbyt korzystnie.
- Takie wnioski można wyciągnąć na podstawie kilku danych. W 2016 roku deficyt finansów publicznych wynosił 2,4 proc. PKB, w 2018 – 0,8 proc., zaś według planu w tym roku wzrośnie do 12 proc.
- Rośnie także dług: podczas, gdy w 2019 roku wyniósł on 45,7 proc., tak w tym roku mz wzrosnąć do 61,9 proc., a w przyszłym roku do 64,1 proc.
Ekonomiści przypominają, że budżet w największym stopniu ponosi koszty pandemii. To z niego finansowane są programy pomocowe dla firm, testy, szczepionki czy utrzymywane są szpitale tymczasowe.
- Dopóki pandemia się nie skończy, dopóty finanse publiczne wciąż będą ponosić ogromne jej koszty – przyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.
Do tego, mało korzystnie rysują się też perspektywy dochodów zasilających kasę państwa.
Co najmniej do połowy stycznia część firm nie będzie działać.
To zaś oznacza, że prędzej czy później, konieczne będzie zacieśnienie fiskalne. Wiele wskazuje na to, że nastąpi raczej później niż w 2021 roku. Kłopotem dla rządu moga być jednak wybory .
- Mam wrażenie, że rząd znalazł się w pewnej pułapce. Im dłużej będzie zwlekał z ogłoszeniem planów niepopularnych przecież decyzji, tym bliżej będzie do wyborów w 2023 r., a okres przedwyborczy praktycznie uniemożliwia ruchy konsolidacyjne – komentuje Dudek.