Reuters: Lindsey Wasson
Seattle: – Aktywiści w dzielnicy Capitol Hill przejęli obszar dookoła posterunku policji ogłaszając go „strefą autonomiczną”. Ruch aktywistów jest zdecentralizowany i nie ma przywódców, rzeczników, a jednym z głównych postulatów jest usunięcie policji, jak relacjonuje Washington Post.
Sami mieszkańcy okolic traktują wydarzenie jak imprezę – organizują koncerty oraz pokazy filmowe. Protestujący ustawiają barykady, aby nie mogły się przedostać samochody. Wolontariusze rozdają jedzenie oraz organizują opiekę medyczną. Miasto zapewnia odbiór śmieci oraz toalety, które są codziennie serwisowane.
W czwartek wieczorem garstka uzbrojonych funkcjonariuszy wracała na komendę, która znajduje się w pobliżu. Nie doszło do żadnych spięć pomiędzy protestującymi oraz przechodzącymi policjantami. Tzw. strefa autonomiczna mieści się w normalnie tętniącym pasie barów, restauracji i apartamentów.
1 czerwca protestujący BLACK LIVES MATTER przemaszerowali z centrum Seattle na Capitol Hill. Policjanci w okolicy posterunku blokowali ulicę. Tłum napierał, a policja wydarzenie oflagowała jako zamieszki. Protestujący wracali w to miejsce codziennie. Napięcie w mieście rosło. Policja używała gazu łzawiącego oraz pocisków ogłuszających.
W niedziele doszło do kulminacji. Przez ulicę, gdzie gromadzili się protestujący przejechał samochód. Kilka osób z tłumu rzuciło się na kierowcę, a wcześniej obrzucono samochód śmieciami. Kierowca chcąc się ratować użył broni palnej i zastrzelił agresora. Kierowca samochodu został aresztowany.
Policja się poddała
Ostatecznie policja z posterunku Capitol Hill postanowiła opuścić budynek komendy. Protestujący zorganizowali paradę zwycięstwa. Natychmiast przejęto skrzyżowanie, aby upewnić się, że policja nie odbije budynku siłą. Ponownie ustawiono barykady.
Burmistrz Jenny Durkan zakazała broni w trybie pilnym po pierwszym poważnym proteście 30 maja. Na konferencji prasowej, Durkan powiedział, że urzędnicy miejscy nadal monitorują sytuację.
Trump grozi palcem Seattle: To nie jest gra
Prezydent Donald Trump napisał na Twitterze, że jeśli burmistrz Seattle nic nie zrobi z protestującymi to on weźmie sprawy w swoje ręce, ponieważ nie może być takiej sytuacji, że ktoś się ogłasza częścią autonomiczną i wywołuje chaos.
Burmistrz Seattle Jenny Durkan odpowiedziała Trumpowi, aby wrócił do swojego schronu. Trump twierdzi natomiast, że odwiedził schron tylko w celu inspekcji. Prokurator generalny Bill Barr powiedział później, że Secret Service polecił prezydentowi, aby udać się do bunkra w ramach ochrony bezpieczeństwa.
Trump wykorzystał swoje konto na Twitterze, aby wezwać władze stanu oraz miasta do radykalnych działań przeciwko demonstracjom. Ludzie wychodzą na ulicę, aby wypowiedzieć się przeciwko brutalności policji, ale część tych protestów przerodziła się w akty wandalizmu.
CBS NEWS starał się ustalić co stoi za groźbami Trumpa na temat przejęciu miasta. Sekretarz obrony Mark Esper powiedział, że sprzeciwia się użyciu ustawy, aby wysłać żołnierzy do stłumienia zamieszek i odbicia ulic.
Burmistrz Seattle mówi, że nielegalne i sprzeczne z konstytucją byłoby wysłanie wojska do stłumienia protestów.