fot. Wikimedia Commons/ Ekaterina Shtukina / Government.ru
Aleksandr Łukaszenka uważa, że osoby odpowiedzialne za rzekome mataczenie w sprawy nadchodzących wyborów, przebywają obecnie w Rosji i Polsce. Informację przekazała agencja BiełTA.
Jak donosi agencja BiełTA oraz redakcja Onetu, Aleksandr Łukaszenka podzielił się dzisiaj (czwartek 20 czerwca) kontrowersyjnym wnioskiem. Zdaniem prezydenta Białorusi, obecnie trwa zagraniczne lobby, które odbije się na nadchodzących wyborach.
– Za sznurki pociągają i z jednej, i z drugiej strony. I w Polsce mieszkają, i z Rosji podrzucają [fałszywe informacje] – stwierdził Łukaszenka.
Zdaniem białoruskiego prezydenta rzekome lobby ma wspierać kandydatów opozycji.
Jak podaje Onet, Łukaszenka uważa, że w sieci krążą „obrzydliwe fałszywki” obrażające białoruskie władze. Dla przykładu jeden z synów prezydenta miał mieć w Szwajcarii zdeponowane 840 mln dolarów.
– Takie fake newsy będą stale. Zresztą są one podrzucane przez struktury „babiczowskie” [związane z Michaiłem Babiczem, byłym ambasadorem Rosji w Mińsku – przyp. red.], przez „niezygarów” [kanał na komunikatorze Telegram rzekomo powiązany z Kremlem] . To nie jest od nas, to płynie z Rosji – cytuje Onet prezydenta Łukaszenkę.
Według białoruskiego przywódcy oponenci wymagają uczciwości, a sami się takową nie wykazują.
– Porozmawiamy o tym z prezydentem Putinem w najbliższym czasie podczas spotkania, ale ta sytuacja jest bardzo trudna. Stosowane są najnowocześniejsze technologie fake news, trwa ingerencja z zagranicy w nasze wybory, sprawy wewnętrzne – oceniał Łukaszenka.
– Nie jesteśmy państwem atomowym. Nie możemy wziąć rakiety i zacząć nią wymachiwać czy mówić o broni hipersonicznej, że my tą bronią odpowiemy – dodał.
Wybory na Białorusi zaplanowane są na 9 sierpnia.
Sprawdź również: Białoruś z nowym premierem. Zadecydował prezydent
Źródło: Onet