Zapytaj Sanepid – urzędnicy nie odpowiedzą na pytania.
Kilka dni temu ruszyła akcja „Zapytaj Sanepid”, w ramach której każdy chętny może wygenerować i wysłać wniosek o dostęp do informacji publicznej do wybranych przez siebie stacji powiatowych.
Główną motywacją organizatorów było zajęcie uwagi pracowników, którzy ” mają za dużo wolnego czasu i zamiast zajmować się wirusem, chodzą po restauracjach i uprzykrzają życie przedsiębiorcom”. Celem akcji było zalanie urzędników wnioskami o udzielenie informacji publicznej, co miało zaangażować pracowników do opracowywania i udzielenia odpowiedzi.
- Organizatorzy z odbioru akcji są bardzo zadowoleni. Już 5 lutego blisko pięć tysięcy osób wysłało opracowane wnioski, żądając od Sanepidu udzielenia informacji publicznej i zadając ponad dwa miliony zapytań.
Co na to Sanepid?
Główny Inspektor Sanitarny, oświadczył, że Sanepid nie będzie odpowiadał na złożone wnioski.
- Organizator akcji oświadczył, że to podejście narusza prawo obywatela do informacji. W złożonych wnioskach pytano bowiem o warunki zabezpieczenia służb dokonujących kontroli. „Przedsiębiorcy obawiają się bowiem, iż wizyta kilkudziesięciu funkcjonariuszy i urzędników może zagrażać zdrowiu klientów i nieść ryzyko zakażenia.”
Pracownicy sanepidu skarżą się na swoją sytuację.
Radio Zet dotarło do pisma, które pod koniec stycznia Dorota Walczak, szefowa sanepidowskiej „Solidarności”, wysłała do Głównego Inspektora Sanitarnego.
- W piśmie znalazła się m.in. wzmianka o listach „pracowników sanepidu łamiących prawo”, które mają tworzyć kontrolowani przedsiębiorcy. Według związkowców mogą być one wykorzystane później do ewentualnego pociągnięcia urzędników do odpowiedzialności.
- Szefowa związku domaga się „uporządkowania wszystkich aktów prawnych, tak by nasze działania były skuteczne, nasza praca bezpieczna, a wydawanie poleceń pracownikom miało sens”. Zwraca też uwagę na decyzje sądów, które uchylają kary, uznając je za bezpodstawne. „Po co nakładamy mandaty, które i tak są anulowane?” – pyta Dorota Walczak.
No i bardzo dobrze:)
Widać, że są tam osoby, którym ta akcja się nie podoba, czyli te, które udostępniły te materiały mediom.