fot: flickr.com
Stan wyjątkowy w Japonii
Kolejna fala epidemii w najgęściej zaludnionych częściach Japonii zmusiła rząd do ogłoszenia na zaledwie trzy miesiące przed igrzyskami olimpijskimi stanu wyjątkowego.
- W Japonii nie wprowadzono twardego lockdownu, na 126 mln mieszkańców odnotowano do tej pory ledwie nieco ponad pół mln przypadków COVID-19.
- Odwołanie letnich igrzysk w Tokio oznaczałoby dla Japonii straty sięgające równowartości 0,7 proc. PKB oraz opóźnienie ożywienia, które i tak może odwlec się do 2023 r.
- Stan wyjątkowy został ogłoszony w Tokio i trzech innych prefekturach miejskich.
W piątek premier Japonii Yoshihide Suga ogłosił w orędziu kolejny stan wyjątkowy, który będzie obowiązywał w miejskich prefekturach Tokio, Osaki, Kioto oraz Hyogo. Jak zauważa „the Guardian”, Japonia dotychczas uniknęła takiej katastrofy epidemiologicznej, jakiej doświadczyły Europa, USA, Brazylia czy Indie.
- Nawet jeśli igrzyska się odbędą, to nie będą mogli się na nich pojawić kibice zagraniczni. To będzie oznaczać, że w porównaniu z ich normalnym przebiegiem straty sięgną równowartości 21 mld zł, czyli 0,1 proc. japońskiego PKB.
- Dodatkowe obostrzenia w dużej części kraju wprowadzono jeszcze w pierwszej połowie kwietnia. Nakazano zamykać restauracje i bary, zachęca się także do pracy zdalnej. To jednak nie wystarczyło, by zahamować wzrost liczby zachorowań. Jak zauważa the Guardian, władze Japonii nie mają uprawnień, by nakazać policji zamykanie firm, ani by zmuszać mieszkańców do pozostania w domu.