Luis Arce, lewicowy kandydat, odniósł duże i wyraźne zwycięstwo w wyborach prezydenckich w Boliwii. Trwa właśnie pierwsza runda wyborów prezydenckich. Zdobył 52,4 proc. głosów jak wynika z sondaży exit poll podanych przez telewizję Unitel.
Oficjalne wyniki niedzielnych, dwukrotnie przełożonych wyborów nie zostały jeszcze ogłoszone w poniedziałek po południu, ale sondaże wyjazdowe przewidywały, że Luis Arce, kandydat Moralesa do Movimiento al Socialismo (Mas), uzyskał ponad 50% głosów, podczas gdy jego najbliższy konkurent, centrowy były prezydent Carlos Mesa, otrzymał około 30%.
Ruch socjalistyczny w Boliwii wraca do władzy po roku od obalenia jego lidera Evo Moralesa.
Luis Arce uważany jest za „delfina” (następcę tronu) byłego prezydenta Evo Moralesa, a jego wygrana oznacza powrót do władzy jego Ruchu na rzecz Socjalizmu (MAS).
Obligacje kraju runęły po ogłoszeniu wyników.
Mesa przyznał się do porażki w poniedziałek w porze lunchu, mówiąc zwolennikom, że szybkie liczenie głosów wykazało „bardzo przekonywujący i bardzo wyraźny” wynik. „Istnieje duża przepaść między pierwszym kandydatem a nami… i jako wierzący w demokrację, teraz do nas należy… uznanie, że w tych wyborach jest zwycięzca”, powiedziała Mesa…
Arce, były minister finansów pod rządami Moralesa w nocnej audycji La Paz, cieszył się z odzyskania demokracji i jak podkreślał, przede wszystkim z odzyskania nadziei.
Arce przysięgał położyć kres niepewności, która nęka jego gorzko podzielony naród od października 2019 r., kiedy to gorąco kwestionowane twierdzenia o fałszowaniu głosów przeciwko jego partii doprowadziły do masowych protestów ulicznych, a wybory prezydenckie zostały skreślone i Morales został zmuszony przez siły bezpieczeństwa do opuszczenia kraju w sposób, który jego zwolennicy nazywają rasistowskim, prawicowym zamachem stanu.
Nowy prezydent zapowiada jedność i równość w kraju. Powinien zostać zaprzysiężony w pierwszej połowie listopada.
Socjalizm po równo każdemu nosa utrze…