Wczoraj na rządowym profilu kancelarii premiera został opublikowany wykres, który miał poinformować nas o ryzyku zarażeń koronawirusem w zależności od lokalizacji. Można to krótko interpretować jako: nie otwieramy i się nie interesuj.
Może i rząd chciałby, żeby rzeczywistość była taka jak na grafice, bo wtedy mógłby tłumaczyć, że nie pozwala otwierać przedsiębiorstw, bo przecież amerykańscy naukowcy stwierdzają jak jest niebezpiecznie. No tam chyba nikt nie czyta co publikuje, albo co gorsza – czyta i wierzy w swoją propagandę.
Jedno jest pewne: rządowa strategia walki z epidemią SARS-COV-2 to chaos.
- Grafika opublikowana w środę ma być ryzykiem zarażenia koronawirusem w zależności od lokalizacji. No to nie jest prawda.
- Badania z których pochodzi wykres opublikowano 10 listopada 2020 roku i omawia dane od marca do maja z dziesięciu amerykańskich miast.
- Do zebrania danych wykorzystano sieci komórkowe obserwując przemieszczanie się ludzi – dane z 98 milionów telefonów komórkowych.
- W próbie uwzględniono ponad pół miliona lokalizacji oraz przemieszczanie się między punktami jak restauracje, szkoły, sklepy, punkty kultu religijnego.
- Wykres opisano jako „Additional infections (per 100,000 individuals) compared to not reopening” czyli “Dodatkowe zakażenia (na 100 000 mieszkańców) w porównaniu do braku ponownego pełnego otwarcia”.
Rząd swoją publikacją sugeruje, że chodzi o ryzyko zarażenia na przykład w hotelach, lokalach gastronomicznych. TAK NIE JEST.
- Wykres przedstawia liczbę dodatkowych zakażeń w przypadku pełnego otwarcia, czyli zupełnie coś innego niż ryzyko zakażenia.
- Wykres oprócz tego nie jest żadną rzeczywistością, a jedynie symulacją, która nie uwzględnia restrykcji, reżimu sanitarnego.
- Nikt w Polsce nie dopuszcza pełnego otwarcia, ale każdy wspomina o reżimie sanitarnym. Opieranie się na takich danych jest podstawowym błędem logicznym, który zlokalizuje każde dziecko.
Wykresy trzeba umieć czytać. W ogóle trzeba umieć czytać. Szczególnie jak się rządzi krajem
Do wykresu odniósł się również dr. hab. Przemysław Biecek w artykule na najgorszy wykres 2020 roku:
- Interesuje mnie modelowanie pandemii covid, więc gdy pierwszy raz zobaczyłem tę grafikę pomyślałem sobie – super, komuś udało się zmierzyć ryzyko zakażenia w różnych miejscach. Bardzo cenna informacja. Wygląda na to, że ryzyko zakażenia jest największe w restauracjach, centrach fitness, kawiarniach i hotelach. Coś takiego sugeruje tytuł wykresu.
- Pierwsza wątpliwość naszła mnie gdy zobaczyłem oś OX. Ryzyko mierzone w liczbach od 1 do 10 000? Dziwna jednostka jak na ryzyko. Ale jest źródło, więc zobaczmy o co chodzi.
- Odszukałem ten artykuł. Wykres z prezentacji premiera idealnie pasuje do Fig 2 D z tej publikacji (patrz powyżej). Tyle, że wykres w artykule nie pokazuje ryzyka ale liczbę dodatkowych zakażeń po otwarciu danego rodzaju miejsc. Czymś zupełnie innym jest ryzyko zakażenia w szkole, a liczba dodatkowych zakażeń jeżeli szkoły będą otwarte (np salonów samochodowych jest mniej niż szkół przez co przełożenie na liczbę zakażeń będzie inne).
- Co więcej, prezentowane w artykule liczby dotyczą wyników symulacji (stąd te kropeczki na wykresie w artykule, których zabrakło na prezentacji na stronach premier.gov.pl) a nie zmierzonych wartości. Co więcej, symulacje dotyczyły regionu ‚Chicago metro area’ i nierozsądnie jest uogólniać te wnioski na cały kraj.
- Tym bardziej, że w cytowanym artykule pokazywane są dane dla różnych miast w USA i wyniki też są różne dla poszczególnych miast. No cóż, zgadzają się jedynie kolory pudełek, choć akurat te nic w tym przykładzie nie znaczą.
Ktoś kto jest w rządzie odpowiedzialny za czytanie magazynu naukowego robi to źle, ze szkodą dla całej gospodarki i ludzkości, więc jak najszybciej powinniśmy poinformować o tym premiera, bo może nie wie.