w

Wybory korespondencyjne. Marian Banaś o akcji CBA. „Czasy bolszewickie”

Marian Banaś w środę wziął udział w konferencji prasowej. Skomentował m.in. fakt przeszukania domu jego syna przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jak stwierdził, działania te przypominają „czasy bolszewickie”.

  • Marian Banaś w środę 28 kwietnia wygłosił oświadczenie. Prezes Najwyższej Izby Kontroli odniósł się m.in. do tego, że w środę rano agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli do podwarszawskiego domu jego syna, Jakuba Banasia. Jako pierwsza o tym incydencie poinformowała Wirtualna Polska.
  • Działania operacyjne wobec mojego syna nie mogą być rozpatrywane bez kontekstu, jakim są opublikowane wczoraj przez media fragmenty wyników kontroli, dotyczącej organizacji wyborów korespondencyjnych na urząd prezydenta RP, które miały odbyć się w maju 2020 roku – powiedział w środę Marian Banaś. Zaznaczył, że również we wtorek NIK zapowiedział opublikowanie pełnej treści wyników kontroli 18 maja 2021 r.

Stwierdził, że akcja CBA „to konsekwencja wyników kontroli NIK dotyczącej organizacji wyborów korespondencyjnych”.

Zdaniem Banasia, działania CBA i prokuratury przypominają „czasy bolszewickie”. – Dzisiaj w rzekomo wolnej Polsce władza robi to samo. To policyjne państwo rządzone przez służby – ocenił.

– Kto nie zgadza się z władzą, może być aresztowany i skazany – powiedział Marian Banaś.

Zapewniam, że do końca mojej kadencji będę bronił niezależności NIK i żadne prowokacje i fałszerstwa służb temu nie przeszkodzą – oznajmił prezes NIK.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

wielkie luzowanie obostrzeń

Wielkie luzowanie obostrzeń: otwarte siłownie, hotele, gastronomia, szkoły

O tym, że jednym z elementów Nowego Ładu ma być podniesienie kwoty wolnej od podatku mówi się od dawna. Już na początku marca do mediów wyciekła informacja, że przewiduje się podwyżkę kwoty wolnej do 30 tys. złotych - przez wiele tygodni ta informacja była powtarzana.

Nowy ład: Kwota wolna 30 tys. zł? Premier mówi o „8, 10, 15 tys. zł”